sobota, 6 listopada 2010
Sobota
Po ciężkim tygodniu pracy człowiek by pospał sobie w sobotę do 10 ale niestety nici z tego. Otworzyłam oczy a na poduszce obok mnie spała Tośka oczywiści tyłkiem na poduszce a głową pod kołdrą. Tylko zobaczyła moje jedno otwarte oko i już była gotowa do spacerów, zabawy i wszystkiego innego tylko nie spania. Próbowałam udawać że śpię z nadzieją że jeszcze się położy ale zaczęła mnie szturchać jakby mówiła "koniec spania! wstawać!teraz to trzeba się z psem bawić". Zwlekłam się z łóżka. Doprowadziłam do porządku. Tośka jak zwykle odtańczyła taniec szczęścia pod drzwiami podgryzając smycz i wyszłyśmy. Ciągnęła jak zwykle okropnie i dopiero zapach siuśków na trawniku ją powstrzymał. Siku zrobiła od razu i chodzimy, chodzimy i nic kupy ani śladu. Postanowiłam wróci do domu. W domu naszczekała na koc który był krzywo położony i w końcu ułożyła się do drzemki. Teraz śpi sobie smacznie a ja mam chwilę dla siebie. Później trzeba będzie ruszyć na jakiś spacer z atrakcjami bo cały tydzień siedziała z moimi rodzicami więc coś jej się należy :) Pogoda nie za ciekawa ale obowiązek obowiązkiem :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz